Na pierwszy ogień postanowiłam wziąć kuchnię. Pewnie dlatego, że w moim domu jest ona centralnym punktem naszego rodzinnego życia. Zawsze jak wracam do rodziców siedzimy z mamą w kuchni przy stole, często na tym stole jest adoptowany ze schroniska Brychu. Tylko on siada na stole tak bezczelnie. Wzięliśmy go w stanie praktycznie agonalnym, nie chciał jeść i jak postanowił, że je na kuchennym stole to mówiąc wprost pozwoliliśmy byle jadł;)
Do rzeczy;)
Po pierwsze to co najczęściej się w kuchni zdarza z kocim udziałem to kradzież. Koty z racji swojego podejścia do powierzchni w domu (czyli wszędzie możemy wejść i żadna wysokość nie jest nam straszna) chodzą po naszych półkach i kradną. Nie mówię, że wszystkie, ja przy siódemce podopiecznych mam jednego złodzieja ale ze względu właśnie na nią muszę uważać na to co zostawiam. Większość naszego jedzenia jest szkodliwa dla kotów. O tym tutaj. Możemy mówić o malej szkodliwości czynu gdy nasz kot wypije nam śmietankę do kawy, czy ukradnie kawałek solonej wędliny ale mimo wszystko im mniej je rzeczy przeznaczonych nie dla niego tym po prostu lepiej.
Kradzież ma jeszcze inny wymiar choć częściej dotyczy to psów niż kotów. Chodzi mi o kosz na śmieci. Lepiej mieć go zabezpieczonym niż któregoś dnia się zdziwić skąd w układzie pokarmowym naszego kota folia spożywcza. Częściej psy na czas zjedzą taki rarytas pachnący kiełbasą ale mój kot też kiedyś próbował stąd o tym piszę.
Sprzęt AGD.
Lodówka. Wiem, że to brzmi niedorzecznie ale zamknęłam w niej kiedyś małego kociaka. Teraz mamy taką, że na dole jest zamrażarka ale kiedyś nasza lodówka była otwierana w dolnej części i maluch tam po prostu wbiegł gdy ja wyciągałam sok. Dla wielu to niemożliwe. Mnie po odchowaniu kilkunastu porzuconych kocich miotów chyba nic już nie zdziwi;).
Piekarnik. Po pierwsze jak coś pieczemy i otwieramy, sprawdźmy gdzie jest nasz kot. Zwłaszcza jeśli nasz pupil jest młody i żywy. Kociak najpierw z ciekawości wskoczy a dopiero potem poczuje, że to gorące i poparzy łapy. Włączony piekarnik zawsze jest powodem do zwiększonej czujności.
Zmywarka do naczyń. Często mój pies jak tylko była uchylona próbował otworzyć i sprawdzić czym tak pachnie. Kot nigdy do niej nie zaglądał ale to nie znaczy, że kiedyś nam się taki nie trafi. I może jestem przewrażliwiona ale zawsze gdy włączam zmywarkę sprawdzam czy nie ma tam kota;) zwłaszcza w sezonie na maluchy w moim domu. Aktualnie mam geriatrię to jest spokojniej;)
Pralka. Sprzęt, który jest często w kuchni i ilekroć mówię jak dużym jest zagrożeniem wzbudzam rozbawienie. Jak można wyprać kota? Można. I w internecie można znaleźć całkiem sporo apeli weterynarzy, żeby sprawdzać pralkę. Mało tego; kot wejdzie do uchylonej pralki z brudnym praniem bo w jego mniemaniu to bezpieczne miejsce i jeszcze pachnie nami. My zamkniemy pralkę wcale nie myśląc o jej włączeniu i udusimy kota. Jak zaczynałam studia prawie zabiłabym w ten sposób moją ukochaną kotkę Zdzisławę. Mieliśmy pralkę zamykaną od góry (co prawda w łazience ale teraz liczy się, że to pralka;)). Przyszłam rano do łazienki umyć się i zrobić makijaż i zamknęłam pralkę by na niej położyć kosmetyczkę i ręcznik. Po wszystkim szybko pobiegłam na zajęcia bo już byłam spóźniona. Całe szczęście w domu była moja współlokatorka i po 15 minutach usłyszała kota. Gdybym mieszkała sama wróciłabym do domu wieczorem i znalazła trupka w praniu. A więc pralkę pamiętam aż za dobrze i zawsze na nią wyczulam.
Płyta grzewcza. Prawdziwy horror przy dzieciakach, które biegają wszędzie. Raz przerobiłam kociaka, który pędził przez cały dom uciekając za swoim cieniem i przebiegł przez kuchenkę. Całe szczęście płyta była już tylko ciepła ale od tamtej pory nie gotuję z dziećmi w kuchni. Dorosły kot też może zechcieć sprawdzić co stoi na kuchni więc mimo, że jest już mniej szalony w swoich pomysłach lepiej mieć go na oku.
Każdy inny sprzęt AGD; czajnik, mikrofalówka, toster, blender. Nigdy nie zostawiamy ich włączonych do prądu. Im więcej ostrożności tym lepiej.
Pamiętajmy też, że nasz sprzęt z czasem się zużywa i ma przebicia. Tak zwana "kopiąca" zmywarka lub lodówka dla nas może nie będzie aż tak dużym zagrożeniem ale dla kota, który jest mniejszy i jeszcze np przy wymytej podłodze... im mniej prądu tym lepiej, jak z dziećmi;)
Chemia. Wszystko czym myjemy w kuchni zazwyczaj jest toksyczne. My wiemy, że nie pije się wody, w której moczy się brytfanna po wczorajszej zapiekance ale kot? Są koty, które piją tylko czystą wodę najlepiej z kranu lub fontanny i są nazywani przeze mnie pieszczotliwie syfiarzami tacy, którzy kochają się w wodzie z wiadra, z toalety, z wazonu itd. Jeśli mamy takiego kota uważajmy. Nigdy nie wiadomo co mu strzeli do głowy i zatrucie wodą z mycia naczyń lub podłogi mamy gwarantowane. Mój Szaruś, senior uwielbia właśnie taką starą wodę co przy jego nerkach tym bardziej jest niebezpieczne.
Jeśli chodzi o chemię jest jeszcze jeden dosyć często pomijany problem, który mamy w każdym praktycznie pomieszczeniu. Myjemy podłogi. Zazwyczaj używamy do tego chemii, która jest niejadalna. I wydaje nam się, że przecież jest ok bo kot tej podłogi nie liże. Owszem nie liże ale po niej chodzi a potem myje się wylizując łapki, na których jest ten środek. Co robić? Po pierwsze dokładnie po wymyciu podłóg wymyć podłogę czystą woda by ograniczyć ilość chemii. Po drugie jeśli chcemy wejść o stopień wyżej w ochronie naszego pupila możemy poszukać środków bezpiecznych dla dzieci i zwierząt. Ja osobiście używam od dwóch lat produktów marki ProBiotic Polska, które szczerze polecam nie tylko do mycia podłóg ale kuwet, okien i prania mebli. Kiedyś pisałam o nich tutaj. Osoby z Poznania nadal mogą je u mnie zamówić. Wystarczy skontaktować się ze mną mailowo malgorzata.muchowska@gmail.com... tyle reklamy;)
I chyba ostatni problem, który u mnie np zdarza się często. Mam niewiele miejsca, sporo gratów i często sporo kocich dzieci. One biegają, zrzucają, tłuką i wtedy jak z ludzkimi dziećmi: biegniemy na ratunek, łapiemy i zabieramy daleko od szkła bo pocięte łapki kocie to koszmar do leczenia. Dopiero później możemy się denerwować, że kolejna ukochana szklanka poszła w niepamięć;)
Na zdjęciach kuchnia mojej mamy czyli Brychu jedzący na stole, Bezłapka w swoim ulubionym miejscu do żebrania i Rudzik, mistrz biegania po kuchennych blatach (możemy sobie wmawiać, że on tego nie robi;))
0 komentarze:
Prześlij komentarz