In

Aza. List do mojego ukochanego psa.

Początek... Ten moment gdy usłyszałam: może adoptujesz Azę? Ona całe życie jest w schronisku.
Zaczęłam o Tobie myśleć i na Ciebie czekać.
Ten moment gdy zobaczyłam Cię pierwszy raz i pomyślałam: jaka ona duża, nie dam rady pokochać tego psa.
Ten moment gdy pierwszy raz zobaczyłaś koty i zaczęły się problemy.
Ten moment gdy próbowałaś zjeść kociaki; w schronisku w biednych czasach polowałaś na szczury- rozmiar ten sam.
Ten moment gdy zapolowałaś na yorka sąsiadów.
Ten moment gdy behawiorysta powiedział, że lepiej poszukać Ci innego domu
Ten moment gdy tata Cię zobaczył i spytał czy w schronisku nie mieli brzydszych i starszych psów a ja powiedziałam, że pies ma działać nie wyglądać.
Ten moment gdy pierwszy raz spojrzałaś mi w oczy.
Ten moment gdy pierwszy raz zobaczyłam jak biegasz.
Ten moment gdy powiedziałam, że jesteś piękna.
Ten moment gdy pierwszy raz pomyślałam: o co jej chodzi i znalazłam odpowiednią szkołę by się Ciebie uczyć.
Ten moment gdy pierwszy (i ostatni) raz ugryzłaś Franka a ja z przerażeniem pomyślałam, że coś Cię boli.
Wtedy chyba pierwszy raz pomyślałam, że Cię kocham.
Ten moment gdy pierwszy raz usłyszałam, że jesteś chora i jedyne o czym myślałam to o tym, że jesteś moja i nie mogę Cię stracić.
Ten moment gdy zaczęłaś spać z moimi kotami.
Ten moment gdy pozwoliłaś maluchowi jeść ze swojej miski.
Ten moment gdy zaprzyjaźniłaś się z yorkiem sąsiadów.
Ten moment gdy pierwszy raz powiedziałam: mamy psa.
Ten moment gdy byłaś operowana a ja bałam się odebrać telefon od weterynarza bo zakładałam najgorsze.
Tak się wtedy bałam.
Ten moment gdy musiałam Cię nosić po schodach bo nie chciałaś po operacji załatwić się w domu.
Byłaś wtedy taka ciężka.
Ten moment gdy znów poszłyśmy na spacer i znów biegałaś uśmiechnięta po naszym polu.
Ten moment gdy zupełnie przypadkiem odkryłyśmy nasze małe jeziorko niedaleko domu.
Te wszystkie momenty gdy odkrywałyśmy tylko nasze miejsca.
Ten moment gdy ktoś pytał skąd mam tak mądrego psa.
Ten moment gdy pozwalałam Ci wejść w pościel bo mama nie widzi a potem udawałyśmy, że te kłaki na prześcieradle to przypadek.
Ten moment gdy kupiłam kliker i pomyślałam, że będziemy się super bawić a Ty ze strachu uciekłaś do kuchni bo bałaś się każdego hałasu.
Ten moment gdy zobaczyłam jak bardzo boisz się wystrzałów w Sylwestra i postanowiłam, że każdy taki dzień spędzimy razem w pościeli.
Ten moment gdy bawiłyśmy się na śniegu i czułam się jakbym miała pięć lat i cały świat był tylko nasz.
Ten każdy moment gdy widziałam jak wielką cierpliwość i miłość dajesz Frankowi.
Te momenty gdy mówili, że pewnie jesteś mi wdzięczna a ja się śmiałam, że nie musisz... miłości nigdy nie mierzy się kategoriami wdzięczności i zobowiązań a przecież my się kochałyśmy.
Ten moment gdy przyjeżdżałyśmy do rodziców na wieś i wybiegałaś z samochodu na swoje ulubione pole.
Ten moment gdy pierwszy raz bez strachu weszłaś do samochodu.
Ten moment gdy postanowiłaś sama obronić mnie przed stadem dzików. Musiałam wziąć Cię na ręce i z Tobą uciekać bo byłaś wtedy gotowa zginąć "dla sprawy".
Ten moment gdy obroniłaś mnie przed psem sąsiadów.
Ten moment gdy pierwszy raz ugryzł mnie pies bo ja Ciebie broniłam.
Ten moment gdy usłyszałam, że masz chore nerki.
Ten moment gdy zauważyłam, że chudniesz.
Ten moment gdy mimo bólu poszłaś ze mną na spacer bo przecież to były najlepsze momenty każdego dnia.
Ten moment gdy pierwszy raz powiedziałam, że musimy myśleć o pożegnaniu.
Ten moment gdy wracałam z pracy a Ty wstawałaś by się przywitać choć widać było jak bardzo Cię to boli.
Ten moment gdy ostatni raz poszłyśmy na spacer.
Ten moment gdy wniosłam Cię do gabinetu bo sama nie dawałaś rady chodzić po schodach.
Byłaś wtedy taka lekka i malutka.
Ten moment gdy leżałaś na moich kolanach i zobaczyłam Twój ostatni oddech.
Ten moment gdy musiałam pierwszy raz powiedzieć na głos: Aza nie żyje i nagle świat stał się pusty.
Ten moment gdy dzisiaj rano otworzyłam drzwi byś mogła wyjść do ogrodu i zrozumiałam, że czekam na cud...
Gdyby trzy lata temu ktoś mi powiedział, że tak pokocham tego obcego wtedy dla mnie psa pewnie miałabym go za wariata. Gdybym Cię wtedy oddała popełniłabym jeden z największych błędów mojego życia.
Zabrałaś mi wczoraj spory kawałek mojego serca i wiem, że pewnych dziur nie da się załatać. Wolę jednak iść dalej z dziurawym i tęskniącym sercem niż gdybym miała nigdy Cię nie spotkać.
Jedyne czego żałuję to czasu... powinnam być w tym schronisku 12 lat wcześniej.
Jutro też otworzę drzwi na ogród i o Tobie pomyślę, za tydzień zawołam Cię żeby dać Ci smakołyk, a za miesiąc odruchowo sprawdzę czy mam w kurtce worki na spacer...



Read More

Share Tweet Pin It +1

1 Comments

In

Dzien Kundelka

Dzisiaj Dzień Kundelka czyli święto mojego ulubionego psa. Dlaczego ulubionego?
Kundelki mają najmniej problemów związanych z wadami genetycznymi, które uparcie wypracowaliśmy u rasowych psów dążąc do kierowanej przez naszą próżność pseudo doskonałości.
Kundelki są też najczęściej pomijane i zapominane zwłaszcza te niepodobne zupełnie do nikogo a ja lubię być niemodna;)
Pamiętam jak ponad trzy lata temu jechała do mnie Aza i wolontariusza zapytała czy chcę jej zdjęcia. Nie chciałam. Powiedziała mi wtedy, że Aza jest w typie wyżła i bardzo się ucieszyłam bo mój ukochany pies z czasów bycia małolatą to właśnie był wyżeł o imieniu Aron. Jak ją zobaczyłam zaśmiałam się tylko, że chyba w życiu wyżła nie widzieli;) i pokochałam ją właśnie za tą "niepodobność" do nikogo i niczego.
Otworzyła mi oczy na psi świat i nie wiem czy kiedykolwiek zdecydowałabym się zainteresować głębiej behawiorem gdyby nie ona.
Pamiętajmy proszę nie tylko dziś ale każdego dnia: pies to pies, bez względu na to czy jest yorkiem, bullem czy kundelkiem kocha tak samo. I zanim kupimy pięknego, modnego pieska pomyślmy czy gdzieś obok nie ma właśnie takiego "nie w typie" kundelka, który czeka z reguły za długo na naszą uwagę i miłość, mijany codziennie obojętnie przez ludzi, którzy marzą o labradorze do dzieci, borderze do sportu, yorku do torebki...
Zdjęcie robione półtora roku temu ale lubię do niego wracać. Oddaje najlepiej to co Aza wprowadziła do naszego domu i życia.
Po psa oczywiście zapraszam tutaj
Za zdjęcia po raz kolejny dziękuję Agacie



Read More

Share Tweet Pin It +1

0 Comments

In

Po co ci ten wolontariat?

Dzisiejszy post chodzi mi po głowie od dłuższego czasu.
Chciałabym by był swoistym podsumowaniem mojego pierwszego roku pracy w schronisku. Przez dłuższy czas pracowałam głównie w weekendy, czyli w czasie gdy często wolontariusze mają czas by nas odwiedzić.
Zawsze gdy szykuję się do pracy modlę się w myślach by byli wolontariusze. Czasem na głos;)
Kiedyś zadano mi pytanie: o co chodzi z tymi wolontariuszami, co ci tak zależy żeby przyszli?
Po kolei;)
Każda istota żywa (dla mnie najczęściej zauważana to koty) ma potrzeby tzw. twarde i miękkie. Twarde to: jedzenie, spanie, fizjologia czyli wydalanie i kopulacja (ostatnie eliminujemy poprzez sterylizacje). Miękkie to: zabawa, eksploracja terenu, kontakty socjalne itp. Teoretycznie każde zwierzę jest w stanie przeżyć gdy zapewnimy mu potrzeby twarde i zignorujemy miękkie. W żadnym wypadku nie wolno zaniedbać potrzeb twardych. Jako pracownicy schroniska mamy obowiązek pilnować by były spełnione. Zdarza się, że nie nadążamy, zdarza się, że nie mamy czasu nawet pomyśleć o potrzebach miękkich. Gdy każda chwila przy głaskaniu jednego kota zabiera nam możliwość zadbania o kolejnego.
I wtedy są wolontariusze. Zawsze gotowi by nasi ukochani podopieczni jak najmniej odczuwali dyskomfort pobytu u nas. Gdy jest kryzys, pojawiają się dodatkowe kocięta do karmienia butelką rozpisują pory karmienia. Gdy trafia kot po wypadku, lękowy, z depresją odwiedzają go i ciepłym gestem stawiają na nogi, przygotowując tym samym do adopcji. Otwierają go, poznają, pomagają nam poznać i znajdują razem z nami mu dom. A gdy nie ma kryzysu? Są. Każdego dnia. Po prostu SĄ OBECNI. Sprawiają, że koty mają imiona, charakter, przyjaciół i czują się ważne. Sprawiają, że my jesteśmy lepszymi pracownikami. Zauważają nasze błędy i je korygują. Zauważają to czego my nie zauważamy. Uzupełniamy się każdego dnia.
Piszę o kotach bo przy kotach jestem. Wiem, że tak samo jest z psami, królikami i pewnie każdą formą wolontariatu.
Gdybyśmy nie mieli wolontariuszy część kotów byłaby tylko numerami. Nie dlatego, że my tak chcemy. Po prostu czasem jest ich za dużo, czasem jesteśmy zmęczeni, a czasem po prostu jesteśmy tylko ludźmi i kogoś nie zauważymy.
Na zdjęciu Ania z Mamutem, tuż przed oddaniem go do adopcji... mam nadzieję wybaczy mi tę publikację ale to zdjęcie klimatem oddaje wszystko co czuję gdy myślę o wolontariuszach, z którymi mam zaszczyt spotykać się w schronisku.
Osobiście dziękuję:
Felicji za obecność i czujność, za ciągłe uwagi o wodę, która jest moją piętą achillesową (moje osobiste koty mają fontannę, która buczy jak jest pusta, miski w schronisku niekoniecznie więc od pewnego czasu mam budzik;)), za Karolinę, Pumę, Hanie, za Andzie i te wszystkie "przezroczyste" koty, za mądre słowo i brak kompromisów,
Ani M za cudowne matkowanie wszystkim maluchom i ujarzmianie dzikusów. Cytuję: jak się jej boisz to poczekaj na Anię, ona posprząta Dalii;) i za "to ja zrobię kwarantannę" w nerwowe niedziele,
Maciejowi za Karola, Migrenę vel Wściekliznę, Andrzeja  książki na kociarni i muzykę na kwarantannie,
Marcie za Pumę i spacery z Marychem i Melonem, za ciepłe słowo gdy mam chwilę gdy szlag mnie trafia,
Weronice (siostrze Marty) za wiarę, że czarne koty też mogą być przedmiotem pożądania,
Julii, za to, że mogłam ją poznać jako wolontariuszkę i mogłam też z nią pracować, za spacery z Pumą, za pokazanie mi, że w każdym kryzysie można znaleźć czas "by się dzieci wybawiły", za odróżnianie czarnych dzieci, za każdego kota... i za niezawodność,
Asi R za kochanie wszystkich "brzydkich psów",
Agnieszce, Hani, Zosi za czas przy kotach podkradany ich psom gdy "moje" futrzaki tego potrzebują
i wszystkim innym, których spotykam z ich zwierzakami, którzy sprawiają, że każdy dzień jest dniem pełnym małych cudów.


Read More

Share Tweet Pin It +1

1 Comments

In

Aza po raz kolejny

Dzisiejszy post poświęcę dla odmiany psu... chociaż może bardziej ludziom.
Na filmie Aza i nasz dzisiejszy spacer. Azuchna jest u mnie trzeci rok. Adoptowałam ją dwunastoletnią ze schroniska, w którym spędziła całe życie i nie przesadzając mogę ją spokojnie nazwać swoją najlepszą przyjaciółką.
Aza choruje na nerki, jest na specjalistycznej karmie, lekach i pod stałą kontrolą ale wiemy, że czas nam się kończy. Jest słabsza , chudsza, dodatkowo głuchnie (nauczyłyśmy się, że przychodzi do mnie gdy kucam i wyciągam rękę; czasem trzeba do niej podbiec by to zauważyła;)) i jak często bywa w tym wieku zdarza jej się zapomnieć gdzie jest, załatwić się nie tam gdzie powinna itd.
Dzisiaj na spacerze spotkałyśmy dwie panie. Szły za nami i głośno krytykowały: jak można tak głodzić psa, jak można nie dbać o swojego zwierzaka, takich ludzi zamykałabym w więzieniu itd. Idziemy z Azą i przypomina mi się utwór "Skóra"... cywilizowany świat.
Po kilku minutach nie wytrzymuję, odwracam się i wyjaśniam, że mój pies jest chory...w tym czasie Aza bezwiednie gubi "klocka". Mówię, że takie rzeczy też nam się zdarzają i staramy się mieć głęboko opinię innych. Pani z udawaną troską w głosie pyta: to po co się męczyć? nie lepiej uśpić?
Po pierwsze współczuję ludziom, którzy są pseudo ratownikami świata. Czują się lepiej krytykując, wystawiając fałszywe świadectwo, obgadując za plecami. We własnym mniemaniu są wtedy lepsi od innych. Zauważyłam chorego pieska, powiedziałam koleżance co o tym myślę, oskarżyłam kogoś o znęcanie się nad zwierzętami, sprawiłam, że ktoś na kogoś krzywo spojrzał i właśnie świat stał się lepszy?
Nie, nie stał się. Przybyła tylko kolejna osoba o pustym pozornie pełnym troski sercu.
Po drugie współczuję ludziom, którzy nie szanują starości. Jakiś czas temu miałam zaszczyt pracować jako opiekunka starszych osób i to właśnie ci ludzie nauczyli mnie szacunku do życia, każdego życia.
Wiem już jak bolą pożegnania i jak bardzo cieszą każde chwile.
Dopóki naszymi problemami będzie tylko słabsza kondycja mojego psa, krótsze spacery, konieczność noszenia po schodach i kupa na środku pokoju bo tak wyszło, mój pies- mój przyjaciel zasługuje na to by szanować jej starość.
A wszystkim pseudo życzliwym osobom, które lubią sobie pogadać życzę po prostu takiej miłości i przyjaźni jaką ja mam. Ona sprawia, że gdy wracam do domu mam w nosie całą nieżyczliwość świata i wierzę, że takim osobom ta miłość też pomoże w wyzbyciu się nadmiaru żółci.
Wszystkim innym też oczywiście tego życzę;)







Read More

Share Tweet Pin It +1

0 Comments

In

Elton

Od 21 czerwca do naszej ekipy kociej dołączył Elton.
Wydarzenie Eltona tutaj. Elton jest ośmioletnim kotem po wypadku, właściwie nie wiadomo co go spotkało. Dla nas najważniejsze jest to, że Elton nie chodzi i ma poważnie poranioną łapę, z którą mam nadzieję sobie poradzimy by później próbować postawić go na nogi. Elton ma też problemy z wątrobą ale jak na złość nie je karmy hepatic. Dobrze, że leki chociaż przyjmuje bez problemu w swoich ulubionych saszetkach;)
Kilka zdjęć Eltona i łapy z pierwszego dnia. Z góry przepraszam za dosyć drastyczne zdjęcia.







Read More

Share Tweet Pin It +1

1 Comments

In

Jedzenie szkodliwe dla kota. Czym nie karmic naszego pupila?

Ostatnio coraz częściej dostaję maile z podziękowaniami za dobrze opracowany post o roślinach trujących i co za tym idzie pytania czy jeszcze wezmę się do pracy i napiszę coś bardziej "naukowego".
Rzeczywiście tę część bloga zaniedbuję, a ponieważ maj w schronisku dla mnie zapowiada kilka dni wolnego postanowiłam to nadrobić i przygotować kilka takich postów.
Zaczynamy więc od tego czym nie karmić naszych kotów. Post o tym jak karmić i jak dobierać i czytać etykiety karmy przygotuję za jakiś czas gdy zdobędę jeszcze trochę wiedzy ale zapewniam, że bardzo nad tym pracuję;)
Do rzeczy.
Często pokutuje opinia, że możemy karmić nasze zwierzaki tym co sami jemy. Zapominamy o tym, że nasz kot nie jest zwierzakiem wszystkożernym tylko mięsożernym. W naturze roślin je tyle ile ma akurat w żołądku upolowana mysz czy ptak. Ale zapomnijmy o doborze składników diety. Skupmy się dzisiaj na produktach, które są w naszym domu i których nasz zwierzak nie może dostać do jedzenia.

1. Mleko.
Niestety wciąż najbardziej popularnym błędem w żywieniu kotów jest podawanie im krowiego mleka. Mleko kociej matki jest maluchowi niezbędne do życia w wieku do 8 tygodni. Po tym czasie podawanie jakiegokolwiek mleka jest po prostu błędem. Koty nie trawią zawartej w mleku laktozy. Jej spożywanie jest przyczyną biegunek czy bolących skurczy żołądka i nudności. Dodatkowo mleko jest kaloryczne i może być jednym z powodów nadwagi u naszego podopiecznego. Nasz kot do picia potrzebuje tylko wody. Odpowiedzmy sobie na proste pytanie: gdzie w naturze nasz mały drapieżnik upolował by krowie mleko, ser, czy śmietankę? To, że smakuje nie znaczy, że zdrowe;)
Jeśli już z jakiegoś powodu musimy podawać naszemu kotu mleko, np adoptowaliśmy kota z tak złym nawykiem żywieniowym dajmy mu specjalne mleko dla kotów i też ograniczajmy ten przysmak; ono także zawiera za dużo kalorii w prawidłowej diecie kota.


2. Cebula i czosnek 
O cebuli i czosnku pisałam przy okazji trujących roślin jednak ponieważ są one obecne w naszej kuchni wspomnę raz jeszcze. Obie te rośliny zawierają związki (sulfotlenki i disiarczek), które powodują rozpad czerwonych krwinek, doprowadzają do anemii, w skrajnych, dużych, spożytych ilościach do śmierci.
Szkodliwe są w każdej postaci: surowe, gotowane jak również w proszku w dodatkach np sosy błyskawiczne.
Koty są bardziej podatne na ich szkodliwość niż psy więc jeśli chcemy podać kotu kawałek pieczeni z sosem po obiedzie to zastanówmy się kilkaset razy czy warto (wieprzowina i cebula w jednym daniu)


3.Rodzynki
Mechanizm zatrucia nadal jest nie do końca poznany. Wiadomo, że nadmierne spożycie rodzynek powoduje zapalenie żołądka i jelit a także prowadzi do uszkodzeń nerek- już w trzy doby po spożyciu rodzynek pojawia się bezmocz. Na rodzynki bardziej wrażliwe są psy. Nasze koty jednak też nie powinny ich jeść.


4.Tuńczyk w puszce i inne ryby.
Tuńczyk w puszce często jest tym czym ratujemy kota, który z jakiegoś powodu przestał jeść. Jest aromatyczny, pięknie dla kota pachnie i wiele z nich dałoby się pokroić za ten przysmak. Pamiętajmy jednak, że ryba (jakakolwiek) powinna stanowić element a nie podstawę diety. Tuńczyk może zawierać rtęć. Poza tym większość ryb zawiera tiaminazę (enzym niszczący witaminę B1). Niedobór witaminy B1 (tiaminy) powoduje uszkodzenia mózgu i układu nerwowego. Jeśli zdecydujemy się karmić kota rybą powinniśmy ją ugotować- wysoka temperatura niszczy tiaminazę. Ponadto w rybach jest nadmiar związków mineralnych, które z kolei wytrącają się w moczu i mogą powodować kamienie moczowe. 
O rybach sporo tutaj
W żadnym wypadku wędzona rybka czy wspomniany tuńczyk ponieważ dodatkowo podajemy kotu kolejny punkt naszej listy czyli:


5. Przyprawy i sól. 
Sól uszkadza nerki, jest szkodliwa bez dwóch zdań. Niestety wiele z karm jest dosalanych bo wtedy jest po prostu smaczniejsza dla naszego kota (my też solimy w nadmiarze choć nie powinniśmy). Z moją mamą może to śmieszyć wiele osób ale często liżemy karmę, słonej mówimy stanowcze nie;) Dodatkowo moja mama ma często pokaleczone ręce, choruje i dotykając niektórych karm odczuwa ból z powodu nadmiaru soli- naprawdę jest to duży problem. Inne przyprawy to np: chilli, gałka muszkatołowa, gorczyca, cynamon wszelkiego rodzaju mieszanki typu warzywko (suszona cebula, czosnek, niewskazane zioła, sól).
6. Kakao i czekolada.
Co prawda częściej fanami czekolady są psy niż koty. Koty jako typowe drapieżniki nie odczuwają smaku słodkiego, czekolada smakuje im jak cokolwiek. Jest to spowodowane nieprawidłowym działaniem genów odpowiedzialnych za odczuwanie smaku słodkiego (receptorów Tas 1r2/ Tas 1r3). Jeśli więc nasz pupil lubi czekoladę to bardziej ze względu na mleko (znów składnik niepożądany) niż cukier czy kakao. W kakao a co za tym idzie także w czekoladzie obecny jest alkaloid purynowy - teobromina. Związek ten jest toksyczny dla zwierząt, powoduje zaburzenia układu krążenia i nerwowego. Dla przykładu: zjedzenie dwóch tabliczek czekolady może okazać się śmiertelna dla psa o masie 25kg.

7. Kofeina (kawa, herbata, czekolada).
Kofeina zaburza pracę serca i wpływa negatywnie na układ nerwowy. Jeśli więc nasz kot lubi maczać łapkę w kawie z mlekiem pomyślmy ile szkodliwych składników mu dostarczamy; choć przyznaję taki widok jest bardzo sympatyczny;)

8. Orzechy macadamia.
Nie wiadomo dokładnie jakie toksyny szkodliwe dla zwierząt zawarte są w tych orzechach ale już ich niewielka ilość powoduje osłabienie organizmu, wymioty, problemy z poruszaniem się powodowane porażeniem układu pokarmowego i nerwowego.


9.Grzyby.
Mówiąc wprost wciąż mamy problem z ustaleniem czy są nam niezbędne w diecie czy nie i które nam szkodzą a które nie więc tym bardziej nie wiemy jakie toksyny zawarte, w których grzybach mogą błyskawicznie zabić nam kota. Po co testować?;)
Poza tym ważne dla opiekunów kotów wychodzących: jaką mamy pewność, że przyzwyczajony do smaku pieczarki mruczek nie spróbuje trującego grzyba na trawniku?
10. Ziemniaki.
Surowe ziemniaki są trujące zarówno dla ludzi jak i zwierząt. Co do gotowanych zdania są podzielone. Są tacy, którzy twierdzą, że żadnych ziemniaków a inni na forach podają, że owszem jest to dobre źródło węglowodanów. Pamiętajmy, że koty nie potrzebują dużo węglowodanów więc dieta ziemniaczana na pewno wskazana nie jest. Karmy bez zbożowe często zamiast szkodliwych zbóż zawierają właśnie ziemniak. Idealne rozwiązanie to jednak nie jest. Przyznam, że sama osobiście uważam, że im mniej warzyw tym lepiej bo niby jak kot w naturze ma zjeść gotowanego kartofelka?;)
11.Pomidory.
Dokładnie to zielone pomidory, liście i łodygi. Czerwone pomidory nie zawierają już toksycznej dla kotów atropiny i tomatyny. Dodatkowo substancje te są słabo wchłaniane przez przewód pokarmowy i zazwyczaj powodują po prostu mdłości. Kot musiałby zjeść naprawdę większe ilości tej rośliny by pojawiły się objawy zaburzenia pracy serca.

12.Słodycze.
Koty nie powinny jeść słodyczy. Koty nie potrzebują tylu węglowodanów i mówiąc wprost od ich nadmiaru w diecie po prostu tyją, ryzykujemy uszkodzeniem wątroby i trzustki (cukrzyca).Po spożyciu cukru problemy z poziomem cukru i insuliną zaczynają się później niż u nas. Poza tym tak jak u nas tak i u kotów cukier powoduje problemy z zębami (próchnica). Nadmiar cukrów w diecie źle wpływa także na stan dziąseł naszych kotów. 

13. Alkohol.
Spożycie alkoholu może spowodować u kota zatrucie, śpiączkę w efekcie końcowym także śmierć. Pamiętajmy, że alkohol jest zawarty także w niektórych słodyczach, kremach do ciast, ciastach, środkach chemicznych, lekach, czy nawet w płynie do płukania ust. W piwie poza alkoholem szkodliwy jest także chmiel, zawierający toksyczne dla naszych pupili związki.
14.Ciasto drożdżowe.
Może powodować nadmierną produkcję gazów w układzie pokarmowym powodując bolesne wzdęcia a nawet uszkodzenia jelit. Dodatkowo przy spożyciu surowego ciasta drożdżowego mamy nadal do czynienia z fermentacją alkoholową więc nasz kot może zatruć się alkoholem nie mając do niego bezpośredniego dostępu. Ciasto drożdżowe to także cukier;)
15. Owoce cytrusowe.
Zawarte w owocach (głównie w nasion i w skórce) oleje eteryczne są toksyczne dla zwierząt. Najbardziej wrażliwe są właśnie koty. Nadmierne spożycie powoduje zaburzenia układu pokarmowego (podrażniona błona jelit, wymioty). Oleje eteryczne zawarte są też w wielu środkach codziennego użytku (odświeżacze powietrza, odstraszacze owadów, olejki zapachowe do kominków itd.)
Koty są mało narażone na szkodliwe działanie cytrusów bo zazwyczaj nie lubią ich zapachu.
16. Ksylitol.
Alkohol cukrowy często stosowany zamiast cukru (np u nas w domu). Spożycie ksylitolu powoduje obniżenie poziomu cukru we krwi (hipoglikemię) a nawet poważne uszkodzenia wątroby i śmierć.
17. Rabarbar.
Zawiera trujący dla kotów alkaloid- Glycoalkaloid solaniny, który powoduje zaburzenia układu pokarmowego.
18. Ludzkie witaminy zawierające żelazo
Powodują uszkodzenia błony śluzowej układu pokarmowego i są toksyczne dla nerek i wątroby
19. Ludzkie leki.
Na temat leków z naszej apteczki powstało wiele artykułów. Pamiętajmy, że aspiryna i paracetamol są silnie toksyczne dla kota. Z leków dopuszczalnych dla kota możemy stosować no-spę, pyralginę, opokan, espumisan, rutinoscorbin, furagin. 
Ciekawy wpis o rutinoscorbinie polecam tutaj. Jak i całą stronę http://drogadosiebie.pl/.
Nigdy jednak nie podajemy leków na własną rękę. Tylko weterynarz potrafi prawidłowo ocenić stan zdrowia naszego kota i dobrać dla niego leki.
I obserwujmy naszego kota po podaniu leku; nasz ukochany Miś po nospie dostał ataku paniki i nie mogliśmy go wyjąć spod wanny (wył pod nią przeraźliwie).
20. Pestki owoców.
Wiele pestek owoców (jabłko, wiśnia, morelka, śliwa, nektarynka) zawierają amigdalinę, która rozkładając się w układzie pokarmowym wydziela cyjanowodór trujący również dla nas. Jeśli nasz zwierzak połknie i wydali pestkę nic się nie stało. Pogryzienie pestek jest już jednak bardzo niebezpieczne. Częściej robią to psy niż koty;)

21. Karma dla psa.
Karmienie kota karmą dla psa nie jest dla niego trujące ale pamiętajmy, że zapotrzebowanie na składniki pokarmowe są inne u psa i kota. Psy w swojej diecie potrzebują mniej białka więcej węglowodanów niż koty. Długoterminowa psia dieta będzie powodowała u kota między innymi niedobory ważnych dla niego składników, w konsekwencji pojawią się problemy zdrowotne. 

22. Diety weterynaryjne, karmy weterynaryjne.
Karmy weterynaryjne dla kotów chorych mają skład dostosowany do odpowiednich schorzeń kota: niewydolność trzustki, wątroby czy nerek. Nie ma potrzeby by dawać taką karmę zdrowemu kotu "na wszelki wypadek". Taką troską możemy co najwyżej pomóc naszemu zwierzakowi nabawić się problemów zdrowotnych. Jeśli mamy zdrowego kota po prostu dobierzmy odpowiednią karmę bytową dla kota starszego, sterylizowanego, wychodzącego czy jeśli nasz mruczek przytył dla kota otyłego. To wystarczy;) Lub pokuśmy się o samodzielne przygotowywanie posiłków i układanie diety- zwolenników karm gotowych jest tylu ilu zwolenników innych diet więc nie będę się opowiadała po żadnej ze stron.

Sama osobiście mam moje koty na suchej karmie firm Orijen i Taste of the Wild, dodatkowo czasem dla smaku dostają mokrą karmę lub mięso i przyznam, że zdrowie moich zwierzaków jest dowodem, że taki system karmienia też działa więc polecam;)

Mała edycja postu (22.06.2017): aktualnie nie polecam żadnych karm weterynaryjnych, bytowych i innych suchych. Po prostu już wiem, że sucha karma w żaden sposób nie odzwierciedla naturalnych potrzeb kota. Jedyną prawidłową opcją żywienia jest wysokiej jakości mięsna mokra karma lub dieta barf, na której są moje koty i o której piszę tutaj. Zostawiłam ten post w takiej formie i nie edytowałam go żebyście czytając wiedzieli, że każdy może się mylić i może szukać lepszych rozwiązań dla swoich podpiecznych;) 

Źródła:
vetopedia.pl
materiały COAPE
koty.pl
wikipedia.pl
konsultacja z weterynarzem http://www.weterynarz-miastko.pl/
doświadczenia własne i rodzinne ostatnich kilkunastu lat.

Read More

Share Tweet Pin It +1

2 Comments

In

Cziko

Cziko to kot bengalski. Kiedyś marzyłam o takim kocie... kiedyś, zanim jeszcze dotarło do mnie ile jest kotów nierasowych, niemodnych, powszechnie nieładnych szukających domu. I takie koty zwykle u nas mieszkają.
Jak więc pojawił się Cziko?
Opiekunka kota przyszła do schroniska prosząc o pomoc. Po rozmowie z nią zdecydowałam się spróbować. Cziko jest dziewięcioletnim kocurem z rodowodem i wszystkimi możliwymi papierami, umowami, badaniami itd. Niestety Cziko nie mógł zostać u swojej dotychczasowej opiekunki. Najpierw córka (pierwsza właścicielka) oddała go jako siedmioletniego kocura do swojej mamy gdy okazało się, że jej mąż ma alergię na kota. U drugiej opiekunki kot był po prostu nieszczęśliwy. Wychowany w bloku nie potrafił odnaleźć się w domu na wsi z wolno żyjącymi kotami na podwórku. Skończyło się tym, że Cziko znaczył cały dom i stawał się agresywny. Po rozmowie z opiekunką ustaliłyśmy, że najlepiej dla kota będzie znaleźć mu nowy dom. Dom bez podwórka, bez innych kotów (Cziko panicznie boi się kotów i jest wobec nich agresywny). Dom z człowiekiem, który wie, że bengale lubią i potrafią gadać godzinami;)
Cziko jest w domu tymczasowym u mojej koleżanki, od weekendu będzie już u mnie i wtedy obiecuję więcej lepszych zdjęć. W nowym domu nie ma z nim żadnych problemów; korzysta z kuwety i jest bardzo towarzyski.
Polecamy:)





Read More

Share Tweet Pin It +1

0 Comments

In

Nowi tymczasowicze

Do naszego domu trafiło dwóch nowych tymczasowych lokatorów.
Tym razem nie tylko kot, mamy też drugiego psa chociaż złośliwi twierdzą, że to pół psa.
Oba zwierzaki są pod opieką Schroniska dla zwierząt w Poznaniu, które zapewnia nam karmę, leki i stałą opiekę weterynaryjną. My zapewniamy tylko opiekę, pracę nad zachowaniem naszych podopiecznych i czas. Pewnie nie powinnam pisać "tylko" bo wbrew pozorom to jednak sporo pracy.

Rufik jest około czteroletnim psem, który został znaleziony w lesie umierający. Nie wiemy czy miał wypadek, czy może ktoś go pobił. Nie ma oka i ma uraz rdzenia kręgowego w dwóch miejscach. Byliśmy z nim na rezonansie we Wrocławiu i wiemy, że nie będzie chodził. Teraz cierpliwie czeka na wózek inwalidzki i pracuje nad swoimi emocjami u mnie w domu. Jest żywym, wesołym psem, dla którego człowiek stanowi centrum wszechświata. Nie wiem czy miałam kiedykolwiek w domu tak wpatrzone we mnie zwierzę;) Uczymy Rufika, że może czasem sam się sobą zająć co nie jest łatwe ale jesteśmy dobrej myśli.
Wydarzenie Rufika na fb tutaj

Marcela jest około pięcioletnią kotką, która w schronisku jest od maja zeszłego roku. Trafiła po wypadku komunikacyjnym. Początkowo miała problemy nie tylko z chodzeniem ale także z kontrolowaniem wypróżniania. Kotkę męczyły ciągłe biegunki przez co też nie nadawała się do adopcji. Ma podejrzenie padaczki pourazowej i dostaje leli. Czekamy na termin rezonansu we Wrocławiu byśmy byli pewni diagnozy. Zabrałam ją do domu bo w schronisku z nerwów miała ataki. Poza tym w klatce nie mogła trenować chodzenia a u mnie może. Jestem w niej po uszy zakochana. To cudowny, mądry, ciepły kot, który zasługuje na dom stały choćby zaraz.





Read More

Share Tweet Pin It +1

1 Comments

In

Sobota. Dzien kota.

Trzynastego lutego w sobotę obchodziliśmy w Schronisku dla Zwierząt w Poznaniu. Z tej okazji zorganizowaliśmy kilka mini wykładów i miałam przyjemność też pogadania o kotach co mogłabym robić zawsze i wszędzie;)
Okazało się, że trema mnie jednak w takich chwilach mocno łapie bo na co dzień więcej rozmawiam z kotami niż ludźmi i wystąpienie przed większą grupą osób jest dla mnie problemem. Na szczęście po pierwsze przyszli bardzo wyrozumiali słuchacze, po drugie obecne były na sali koty: mój ukochany Jacuś i ekipa suwakowa Jogin i spółka dzięki czemu dosyć szybko poradziłam sobie z nerwami;)
Chciałabym więcej takich dni. Dni kiedy odwiedzają nas osoby, które myślą o adopcji kota i chcą o nich wiedzieć jak najwięcej zanim podejmą taką decyzję.
Niedługo będę miała przyjemność opowiadać w schronisku po raz kolejny. Tym razem będziemy rozmawiać o tym jak przyjąć do domu kolejne zwierzę.
Mam nadzieję podołam;)
Dla tych, których nie było kilka zdjęć, za które dziękuję wolontariuszce Ani i Monice, która prowadzi bloga kot error.
Więcej o tym dniu tutaj







Read More

Share Tweet Pin It +1

0 Comments

In

Samo Sedno. Co jest kocie? - do czytania o kotach

Na początku tego postu chciałabym poinformować, że jest on pisany na prośbę Pani Moniki z wydawnictwa Edgard, która poprosiła mnie o ocenę książki "Co jest kocie. Wszystko co musisz wiedzieć, aby zrozumieć swojego kota". Tak się złożyło, że kiedy dostałam tę propozycję akurat zaczęłam ją czytać;)

Książka pojawiła na półkach w księgarniach 17 września ubiegłego roku.
Autorką jest Pani Małgorzata Biegańska-Hendryk kociarzom znana ze strony http://kocibehawioryzm.pl/

Przyznaję szczerze, że na naszym rynku jest sporo różnych kocich poradników ale niewiele napisanych przez polskich kociarzy. Miałam się wybrać na spotkanie z autorką w Poznaniu ale niestety w tym czasie mój syn się pochorował i pokomplikował mi plany. Książka trafiła w moje ręce z dużym opóźnieniem także z powodu zaczęcia nowej pracy i mniejszej ilości czasu.

Moja opinia o książce nie jest opłacana przez wydawnictwo i jest oceną obiektywną opartą na ponad piętnastu latach własnych obserwacji i życiu z kotami.
W zamian za ten post jednak otrzymałam dwie książki- jedną przekazałam wolontariuszom z Poznańskiego Schroniska dla zwierząt, drugą mam do oddania na moim profilu na fb tutaj czytelnikom mojego bloga.

A więc do rzeczy;)
Książkę przeczytałam w dwa dni co moim zdaniem już dobrze o niej świadczy. Tekst jest pisany w sposób prosty, łatwy i czytelny (chociaż w rozdziale o pochodzeniu kota odpuściłabym tyle nazw łacińskich, które moim zdaniem są zbędne dla przeciętnego opiekuna kota- mam nadzieję potencjalnego odbiorcy tej książki).

Książka jest przejrzyście podzielona na rozdziały. Każdy z rozdziałów porusza ważny temat i bardzo dobrze przechodzi się z jednego rozdziału do drugiego. Omawiamy tematy od opieki nad maluchami do śmierci naszego pupila. Po drodze poruszaane są chyba wszystkie ważne punkty, które pomogą nam zrozumieć swojego kota np:
-błędy wychowawcze, które popełniamy przy maluchu
-organizacja kociej przestrzeni i czasu
-koci język
-dokocenie
-kastracja
-opieka nad starszym lub niepełnosprawnym kotem.
Na koniec dwa ważne rozdziały mówiące o najczęstszych problemach behawioralnych kotów i o kocich problemach wywoływanych przez ludzi.
Moim zdaniem dzięki takiej chronologii tematów książka jest przystępna nawet dla kogoś kto niewiele wie o kotach ponieważ dzięki temu stopniowo jest wprowadzany w fascynujący koci świat.

Wadą tej książki według mnie jest słabo opisany rozdział poświęcony żywieniu kota. Z drugiej jednak strony gdyby autorka miała się na tym rozdziale solidnie skupić książka miałaby dodatkowe 50 stron i nie wiem czy dalej byłaby tak lekką i przystępną lekturą. Domyślam się, że Pani Małgorzata ma swoje koty na diecie BARF jednak wiele osób karmi koty tradycyjnie i niestety informacji o tym jak chociażby zmieniać i urozmaicać dietę starszego, sterylizowanego itd. kota nie ma. Jednak nie dyskwalifikowałabym tej książki z tego powodu. Na naszym rynku po prostu nadal nie ma dobrze napisanego obiektywnego poradnika żywienia kota. Albo są to poradniki sponsorowane przez określoną firmę produkującą karmy dla zwierząt albo są pisane przez zwolenników jednej metody i przez to tracą swój obiektywizm. Poza tym ta książka nie ma w tytule "jak żywić kota" więc nie czepiajmy się szczegółów;)
Dodatkowo nie zgadzam się z opisem życia w grupie kotów. Mam trochę inne zdanie i inne obserwacje ale ponieważ "tyle ile kociarzy tyle opinii" nie będę się tutaj kłócić;)

Absolutną zaletą tej książki jak dla mnie jest omówienie sterylizacji w sposób jasny, prosty i bezkompromisowy. Jeśli książka trafi w ręce myślącego opiekuna kota, który do tej pory nie wiedział, po której "stronie mocy" stanąć po tym rozdziale na pewno wysterylizuje swoje zwierzę.
Jeśli trafi w ręce idioty... cóż, idioty jeszcze nikt nie przekonał.
Dla mnie osobiście ten rozdział jest po prostu napisany tak jak powinien. Nic dodać nic ująć.
Poza tym bardzo podoba mi się omawianie problemów behawioralnych. Bez pisania gotowych poradników co robić gdy np kot załatwia się poza kuwetą.  W każdym omawianym przypadku opiekun dowiaduje się, że po pierwsze jego kot musi trafić do weterynarza, po drugie każdy potrzebuje indywidualnego podejścia. Chciałabym by kiedyś rzeczywiście tak było. Marzeniem moim jest by w końcu skończyły się rozmowy na forach gdzie grupa domorosłych weterynarzy i behawiorystów doradza kotu setki kilometrów od ich domu. Takie "leczenie" przypomina mi trochę wizytę telefoniczną u dentysty.
Cieszę się, że Pani Małgorzata nie jest w tej książce ekspertem od każdego kota i otwarcie pisze o tym, że my też nie możemy nim być.
Zwierzę, które nieprawidłowo się zachowuje zawsze najpierw musimy skonsultować z weterynarzem. Dziękuję za takie podejście.

Kolejne podziękowania już bardziej osobiste; za twardo postawioną opinię o kotach wychodzących. Zawsze gdy ktoś adoptuje ode mnie kota i pyta czy kot powinien wychodzić mówię, że sam będzie odpowiedzialny za wszystko co spotkało kota na zewnątrz. Dlaczego? Bo go wypuścił. Tu nie ma miejsca na winę sąsiada, kierowcy co za szybko jechał, psa za płotem itd.
I piszę to jako opiekunka kota, który kiedyś zaczął wychodzić i o którego codziennie się boję. Nie życzę takiego strachu nikomu. Mój kot niestety nie potrafi i nie chce już mieszkać tylko w domu i bardzo żałuję, że parę lat temu na to pozwoliłam.
Cieszę się, że ktoś mówi o tym otwarcie nie bojąc się krytyki.

W ramach podsumowania. Z książki nie dowiedziałam się niczego nowego co wywróciłoby moje życie z kotami do góry nogami. Jednak gdy spojrzałam na źródła nie mogę się temu dziwić bo w ramach rocznego kursu dla behawiorystów, który kiedyś robiłam większość tych pozycji musiałam przeczytać. Do innych zaglądałam z ciekawości.
Czy to wada tej książki? Absolutnie nie. Zdaję sobie sprawę, że książka nie była pisana dla mnie. Chociaż sama z chęcią odświeżyłam sobie sporo informacji i spojrzałam na "koci świat" świeżym okiem.

Sama osobiście będę tę książkę polecać wszystkim którzy adoptują kota i tym, którzy go mają, a dla których jest on tylko "mniej skomplikowaną wersją psa" bo nie wymaga wyprowadzania i nie żąda takiej uwagi i czasu od opiekuna.
Dla mnie książka ta mogłaby stać na półkach w schroniskach do kupienia dla tych, którzy własnie zdecydowali się pokochać kota.
W schronisku, w którym pracuję poszła już do wolontariuszy i cieszy się dobrą opinią.

Dla uśmiechu na koniec zdjęcie mojej największej przeszkadzajki w czytaniu;)





Read More

Share Tweet Pin It +1

0 Comments

In

Post urodzinowy:)

Kochani:)
Za tydzień Małgorzata od kota czyli ja kończy 35 lat (i bardzo mnie ten wiek cieszy;)).
Moja blogowa pisanina o kotach ma już 8 lat i zbliża się Światowy Dzień Kota.
Ponieważ nie obchodzę urodzin a i tak co roku dostaję wino, kwiaty itd. pomyślałam, że w tym roku zamiast prezentów poproszę o udział w małej zbiórce.
Za wszystkie zebrane pieniądze Fundacja Głosem Zwierząt kupi dla kotów ze schroniska i mojego domu tymczasowego zabawki.
Dlaczego zabawki a nie karmę? Bo karmy nie brakuje a dobrej zabawy nigdy za wiele;)
Kwota zbiórka jest umowna: zbierzemy mniej też się będziemy cieszyć, zbierzemy więcej świętujemy dłużej;)
Dziękujemy za wsparcie:)
Zbiórka tutaj.
Zdjęcie Janusza- ma już dom ale mały, słodki kotek zawsze działa;)

Read More

Share Tweet Pin It +1

0 Comments

In

Kolejny kot w domu- karmienie wspolne kotow

Bardzo ważny temat i przyznaję, że często spędza mi sen z powiek gdy przynoszę kolejnego tymczasa.
U nas wieczna walka z Jackiem, który ma apetyt za czterech a nie może przytyć ze względu na kalectwo.
O Jacku między innymi tutaj. Czy z Azą, która pilnuje misek. Ważne by w takich sytuacjach szczególnie zwracać uwagę na to czy każdy z naszych pupili je tyle ile powinien.
Nie będę się tym razem rozpisywać ponieważ świetny tekst na ten temat napisała kocia behawiorystka, którą podziwiam i mam szczęście znać osobiście Magdalena Nykiel.
Do czytania zapraszam royal-canin.pl/blog
A ponieważ do każdego wpisu powinna być fotografia to mam takie małe wspomnienie; jak widać nie zawsze to kolejny kot w domu stanowi problem przy misce dla naszych dotychczasowych podopiecznych;)

Read More

Share Tweet Pin It +1

0 Comments

In

O tym dlaczego schronisko nie jest koszmarem

Dzisiejszy post siedzi mi w głowie od kilku miesięcy. Przyznaję, że nawet teraz nie wiem jak mam się za niego zabrać by napisać w nim wszystko co chciałabym Tobie- Drogi Czytelniku przekazać.
Gdy zaczynałam pracę w schronisku nie zwracałam uwagi na tak częste w sieci i w rozmowach między ludźmi złe zdania na temat tego czy tamtego schroniska. Nie zauważałam też postów o treści: mamy kilka dni na znalezienie domu inaczej pies/kot trafi do schroniska co będzie tragedią.
Odkąd jednak pracuję w takim miejscu czytam i słucham takich opinii uważniej. Początkowo myślałam, że coś wniosą do mojej pracy; pokażą błędy, nadadzą właściwy kierunek działaniom. Coraz częściej jednak dociera do mnie, że poza tak zwanym hejtem większość tych opinii nie niesie nic.
I teraz podstawowe pytanie jakie należy sobie zadać: czy schronisko jest tragedią dla zwierzaka?
Na pewno nie jest to łatwy i przyjemny moment w jego życiu. Na pewno każdy zwierzak reaguje na schroniskową klatkę/ boks inaczej. Ale nie spieszyłabym się z nazywaniem tego tragedią.
Dobrze prowadzone schronisko, z pracownikami i wolontariuszami, którzy przede wszystkim myślą o zapewnieniu jak najlepszej opieki swoim podopiecznym moim zdaniem tragedią nie jest. 
Jest to pewien etap, które zwierzę przechodzi pokonując drogę od bezdomności do nowego domu. Nie jest to etap łatwy i naszym obowiązkiem jest uczynić wszystko co w naszej mocy by pomóc każdemu podopiecznemu przejść go jak najszybciej i jak najmniej bezboleśnie. Prawdziwą tragedią dla zwierzęcia jest bezdomność, powolne umieranie z powodu głodu i chłodu, bez opieki, bez przyjaciela, w zapomnieniu. To jest to o czym nie wolno nam zapominać. 
Nigdy nie zrozumiem tekstów, które czytam typu: po ulicy chodzą kotki, nie możemy ich złapać bo nie mamy dla nich domów tymczasowych. Takim domem tymczasowym powinno być w tym momencie schronisko. Dlaczego? Bo w schronisku ten kot otrzyma ciepły kąt, jedzenie, opiekę weterynarza i pracownika i całą masę bezinteresownej miłości od wolontariuszy, którzy zrobią wszystko by znów zaufał człowiekowi. A potem wszyscy postarają się znaleźć mu dobry dom i nie oddadzą pierwszemu lepszemu odwiedzającemu, który powie: chcę kota. W dobrym schronisku zwierzęta nie są numerami, mają imiona, mają swoich ulubionych pracowników, wolontariuszy, swoje ulubione przysmaki. Puma najbardziej lubi być głaskana przez Martę, Migrena czaruje najbardziej Macieja, Andrzej kłóci się każdego ranka z Jagodą o dostęp do zlewu, a Rudzik czeka na Tuńczyka od Julii... to tylko kilka przykładów małych przyjaźni, które oglądam zawsze gdy przychodzę do pracy. Schronisko to nie tylko miejsce, w którym są zwierzęta i ludzie. Schronisko to także godziny przegadane po pracy o tym co jeszcze trzeba zrobić, wymiana pomysłów jak pomóc i kiedy, szukanie domów i rozmowy z tymi, którzy taki dom dali i mają problemy z dogadaniem się ze swoimi podopiecznymi. Nie widzę w tym tragedii. Widzę w tym zespół, który każdego dnia walczy o lepszy byt zwierząt. 
Dlatego proszę o zaprzestanie maili z pytaniami jak mogę pracować w takim miejscu, jak radzę sobie z pracą w umieralni itd. Mogę i radzę sobie. I nawet w chwilach zwątpienia gdy coś się nie udaje i musimy kogoś pożegnać bo przecież nie jest możliwością pisać same dobre scenariusze nie żałuję ani przez chwilę tej decyzji. Kiedyś gdy miałam bardzo ciężki okres w mojej pracy ze zwierzętami usłyszałam od koleżanki bardzo ważne zdanie: to jest dobra praca bo nawet gdy dzieje się coś złego wiesz, że za chwilę stanie się coś bardzo dobrego. Następnego dnia oddałam do adopcji bardzo starego, głuchego i niedowidzącego psa. 
Proszę każdego kto pisze źle o schronisku by do niego przyjechał i sprawdził swoje zdanie. Dlaczego? Ponieważ pisząc nieprawdę nie pomagamy nikomu poza pseudo hodowcami. Pisząc złe zdanie o schronisku możemy sprawić, że osoba je czytająca nie zdecyduje się na adopcje kota z tego miejsca. Jeśli w zamian weźmie kota z jakiejkolwiek fundacji nie ma straty ale jeśli zamiast adoptować kupiła kota z jakiegokolwiek ogłoszenia lub giełdy właśnie tą niesprawdzoną, złą opinią ktoś dołożył kilka złoty niewłaściwej osobie i przyczynił się do cierpienia zwierząt.
Więc zamiast pisać, że schronisko jest umieralnią, tragedią dla zwierząt może lepiej przyjechać i zobaczyć na własne oczy czy rzeczywiście ten rzekomo niewykwalifikowany, pozbawiony empatii personel znęca się nad zwierzętami a potem całą energię skupić nie na pisaniu postów pełnych nienawiści a na realnej pomocy. 
Pomóc można zawsze:
Po pierwsze adoptuj.
Po drugie nie możesz adoptować zostań wolontariuszem
Po trzecie nie możesz zostać wolontariuszem udostępnij jakiegokolwiek zwierzaka, opowiedz o nim, zaangażuj się w szukanie mu domu.
Po czwarte nie możesz zaangażować się w szukanie domu (nie umiem zrozumieć dlaczego;)) to nie wyrzucaj swoich starych koców, ręczników, pościeli tylko przywieź je do schroniska. Zorganizuj zbiórkę takich rzeczy, karmy, zabawek, czegokolwiek co może się przydać. Przywieź leki, których Twój zwierzak nie potrzebuje; przy takiej ilości podopiecznych się nie zmarnują.
Po piąte nie możesz zrobić takiej zbiórki, nie masz jak przywieźć niepotrzebnych Ci rzeczy rusz głową i sam coś wymyśl, podziel się swoimi sugestiami i pomysłami- jest przecież tyle możliwości a kreatywność jest w modzie;)
Po szóste nie zamierzasz robić nic to nie szkodź i pozwól pomagać innym a negatywną energię zużyj na cokolwiek innego. Ja osobiście polecam bieganie lub spacer z psem;)

A na koniec jedno z moich ulubionych zdjęć z przymrużeniem oka od Franka i Ciciusia, który był naszym podopiecznym i trochę w naszym szpitalu posiedział, głaskany codziennie przez wszystkich obecnych. Ukochany przez mojego syna za rozmiar i serdeczność do ludzi. Pojechał do domu, który wśród znajomych znalazła mu jego schroniskowa opiekunka. 
Za zdjęcie dziękujemy wolontariuszce Ani, dzięki której odkryłam czym się różnią nasze czarne koty w kociarni;)

Read More

Share Tweet Pin It +1

2 Comments

In

Franek w schronisku czyli dlaczego warto adoptowac doroslego kota.

Zdarza się, że zabieram do pracy mojego syna. Spędzamy wtedy weekend razem a Franek przydaje się jako sprawdzający zachowanie niektórych kotów wobec dzieci. Poza tym lubię być z nim w schronisku i dzielić z nim moje pasje.
Boli mnie jak często ludzie do domu z dziećmi przychodzą adoptować ślicznego, małego kotka. Dla nich małe dziecko i mały kotek to słodki obrazek i myślą, że jest to gwarancją wielkiej przyjaźni opartej na wspólnych zabawach. Większość tych osób dyskwalifikuje dorosłe czy kalekie koty sądząc, że z nimi dziecko nie stworzy takiej więzi. Nic bardziej mylnego. Po pierwsze decydując się na małego kota niewiele możemy powiedzieć o jego przyszłym zachowaniu. Po prostu mamy rozkoszną kulkę, która uwielbia ganiać za piłką, myszką i drapać. Nie każde dziecko przywita takie zachowanie ze zrozumieniem kociej natury; większość po prostu zacznie uciekać przed kotkiem po pierwszych zadanych ranach. A dla takiego malucha to zachęta do dalszej zabawy i w ten sposób zamiast przyjaźni powstaje nam w domu swoista relacja oparta na polowaniu kota na dziecko. Ciężki przypadek dla behawiorysty gdy kot z takimi pomysłami dorośnie i jako duży kocur staje się dla dziecka niebezpieczny. Nie mówię, że zawsze tak jest. Po prostu może tak być.
W przypadku dorosłego kota osoba oddająca kota do adopcji może już powiedzieć więcej o jego charakterze. Omijamy także okres biegania po firankach, uporczywego drapania i szarpania wszystkiego a jeśli znajdziemy cierpliwego towarzysza naszego dziecka to przypadki podrapań też będą rzadkie. Oczywiście nie możemy zapomnieć, że to nadal zwierzę i nie powinniśmy zostawiać z nim małego dziecka bez nadzoru, czy w końcu to, że wiemy o wielkiej cierpliwości i wyrozumiałości naszego nowego kota nie zwalnia nas z wychowywania małego człowieka na przyjaciela kota a nie dręczyciela bo "i tak nic dziecku nie zrobi".
Wiele razy widziałam jak rodzice chcieli małego kociaka a dziecko dużego. Sama kiedyś gościłam w domu pewną rodzinę, która przyjechała po małego szaraczka a wyjechała z dużym czarnym kocurem bo ich synek uparł się, że kot ma być "duży, czarny i ten". Proszę wszystkich myślących o adopcji kota: nie zamykajcie umysłów i serc dla kotów dorosłych, mniej urodziwych, kalekich. Dziecko tego nie widzi. Nie zauważa, że kot nie ma oka, jest już dorosły, stary, czy kuleje. Dziecko (jeśli w nim tego nie zepsujemy) widzi dosłownie "duszę swojego przyszłego przyjaciela". Mój syn nie dba o to, że koty, które towarzyszą mu od dziecka są dorosłe, że Jacek jest kaleką. Nigdy nie było dla niego problemem, że kot babci jeden nie ma łapy a drugi praktycznie nie miał oka. Z dorosłym Tofikiem uczył się chodzić- łapał go za ogon i tak stawiał pierwsze kroki po ogrodzie. Żałuję, że nigdy tego nie nagrałam. Z Tosią mojej mamy "czyta bajki" przytulając ją do siebie nadgorliwie. I mimo, że jako matka uważam mojego syna za wyjątkowego to rozsądnie wiem, że takie są też inne dzieci. Dlatego dajmy dziecku szansę na przyjaźń z dorosłym zwierzęciem. Nie upierajmy się, że musi koniecznie mieć małego pieska czy kotka. Kiedyś nam za to podziękuje;) Ja za takie adopcje dziękuję już dzisiaj;)
Na zdjęciach Franek z Rufusem (Wołodią) - kotem ze schroniska, który parę dni temu pojechał do nowego domu. My mamy taką małą komiksową pamiątkę i zapewniamy, że na adopcję czeka jeszcze wiele fantastycznych kotów.

Pogadamy?

Chyba nie będzie gadał:/

To róbmy przerwę na głupie miny;)

Nie, nie musisz ze mną gadać.

No przecież wiedziałem, ze pogadasz:)

Mina, którą matka pozna zawsze i wszędzie czyli pytanie: bierzemy do domu?;)

Coś porobimy?

No co Ty, przecież patrzą...

Nie, nie, nie

No dobra;)


Tekst pomagał mi napisać Franek. Zdjęcia zrobione w kociarni przez wolontariuszkę Anię, której bardzo dziękujemy.

A o tym dlaczego warto adoptować starszego psa pisałam tutaj

Read More

Share Tweet Pin It +1

0 Comments

Obsługiwane przez usługę Blogger.