In

Parafina dla kota


Jakiś czas temu na grupie Barfne Korepetycje (przy okazji bardzo polecam, sporo wiedzy) przeczytałam post o tym dlaczego nie podawać parafiny kotu.
Początkowo myślałam żeby tego nie ruszać ale z drugiej strony jeśli ktoś z Was przeczyta ten post nie wiedząc tego wcześniej to warto.



Poruszony był wątek osoby, która podała kotu parafinę na zatwardzenie bo tak polecił jej ktoś przez internet i kot odszedł na skutek zachłyśnięcia. Nie znam dokładnie tego przypadku ale jest kilka faktów i chyba można im poświęcić post.
Pierwsze co mnie ostatnio zaskakuje każdego dnia to szukanie rad na forach internetowych, fb czy po znajomych... Czy jak Franek zwraca to piszę na fb: dziecko rzyga co podać? Albo lepiej, nie załatwia się kilka dni więc za radą koleżanki podaję mu jakiś specyfik bo pomoże... Jestem z tych mało zorganizowanych matek i często nagle budzę zasypiającego Franka z hasłem: weź zrób inhalacje dla matki co nie wiadomo gdzie głowę trzyma i nie pamiętała. Ale inhalacje ma przepisane przez lekarza a nie przez Jolę, która może i o dzieciach wie sporo ale lekarzem rodzinnym moim nie jest;) Zresztą Jola akurat doradzi mi co najwyżej: idź do innego lekarza i sprawdź a nie: tego nie dawaj, daj to, mojemu pomogło. I na tym nasza internetowa pomoc powinna polegać: na rozsądku. Na tym by uczciwie powiedzieć: nie jestem lekarzem ale moim zdaniem Twój lekarz się myli może sprawdź u kogoś innego. A już na pewno nie na tym: nie idź do lekarza, weź to, pomogło mojemu dziadkowi w 64 roku a tydzień temu psu sąsiadów... psu w sumie chyba bo ciągle żyje więc załóżmy, że nie zaszkodziliśmy. XXI wiek i leczenie po omacku? Tak, poza  szkodliwością parafiny, o której za chwilę najbardziej przeraża mnie właśnie to domorosłe kształcenie w każdym kierunku i szereg specjalistów od wszystkiego w grupach na fb.
A teraz czas na parafinę.
Przyznaję jeszcze jakiś czas temu sama jej używałam, polecałam, mam nawet materiały szkoleniowe od jednej znanej kociej pani z kursu pierwszej pomocy gdzie parafina też jest zalecana. I co z tego?
Tyle z tego, że świat idzie do przodu, wiemy więcej i myślimy więcej. Kiedyś uważałam, że najlepsze są suche chrupki, dzisiaj zamawiam myszy. Czy to znaczy, że kiedyś chciałam źle? Nie. Po prostu kiedyś wiedziałam mniej. I na pewno nadal robię wiele błędów, do których będę się przyznawała za jakiś czas i za które będę przepraszała moje koty (mojego syna pewnie też bo z byciem matką jest niestety podobnie; nie ma skutecznego przepisu na sukces:/).
Każdego komu kiedyś polecałam parafinę przepraszam.
Parafina nie jest dobrym rozwiązaniem. Po pierwsze jej zadanie polega na tym, że pokrywa ściany jelita dając poślizg masom kałowym. I tu pewnie można powiedzieć SUPER. Niestety, tak pięknie nie jest. Kolejną rzecz jaką robi parafina to skutecznie oblepia kosmki jelitowe, blokując ich ruch, co za tym idzie hamując wchłanianie pokarmu. Istotne jest też to, że  tak skutecznie oblepione kosmki mogą zacząć zamierać. Jest jeszcze jedna rzecz: parafina to olej a więc jeśli dobrze wysmaruje się nią jelita to masy kałowe będą ulegały namoczeniu przez wodę w jelitach i rzeczywiście łatwiej się ich pozbędziemy ale uwaga: woda nie przedostanie się przez jelito do ciała zwierzaka. Olej skutecznie hamuje jej wchłanianie. I ta rzecz, o której nie pomyślałam bo nigdy nie miałam z tym problemów to zachłyśnięcie parafiną. Jeśli nie podamy jej prawidłowo i dostanie się do płuc oblepia rzęski płuc, nie daje się jej odkrztuszać, nasz kot w najlepszym wypadku będzie miał ciężkie z powikłaniami zapalenie płuc, w najgorszym (zwłaszcza przy kociakach gdzie niewielka ilość już potrafi szkodzić) umrze w koszmarnych męczarniach na naszych rękach. Mówiąc okrutnie się udusi. Kiedyś w którejś swojej książce Murakami opisał jak bolesne jest umieranie przez uduszenie. Widziałam kiedyś kociaka, który umierał przez zachłyśnięcie, nie życzę nikomu takiego widoku. Nie życzę nikomu takiego cierpienia jakie czuł ten kot.
Ok. To teraz co w zamian.
Jak byłam w ciąży miałam jeden jedyny problem. Nie miałam żadnych mdłości, nocnych potów, nagłych apetytów na śledzie z dżemem gdy wszystkie sklepy w okół zamknięte. Nic z tych rzeczy. Gdyby nie zmieniał mi się środek ciężkości i ta jedna jedyna dolegliwość pewnie nie zauważyłabym że jestem w ciąży. Otóż całą ciążę moje życie kręciło się w okół kupy. Ciągłe czekanie czy w końcu się uda. Jelita mi się tak poukładały, że nijak nie szło;) Pamiętam jak na wakacjach w naszych ukochanych górach Pani Olga, u której od lat mieszkamy przynosiła mi kompoty ze śliwek i dziwiła się, że ja ciągle siedzę i nie biegnę do łazienki. Wtedy pierwszy raz w słowackiej aptece poznałam cudo: lactulozę. Także mogę powiedzieć uczciwie, że polecam coś co testowałam na sobie i przeżyłam.
Jak działa ów lek prawie idealny? Laktuloza nie trawi się w jelicie cienkim, dociera jako ta sama laktuloza do jelita grubego i tu zaczyna działać. Flora bakteryjna w jelicie grubym rozkłada ją do dwutlenku węgla i kwasów organicznych. Kwasy te mają kluczowe działanie: poprzez osmozę zwiększają ilość wody w jelicie, pobudzają jego perystaltykę i zmiękczają masy kałowe. Brzmi logicznie prawda? Nie ma żadnego oblepiania kosmków jelitowych, hamowania wchłaniania, nic. Co lepsze jeśli dojdzie do zachłyśnięcia konsekwencje też są mniej bolesne. Laktuloza ma zupełnie inną konsystencję i nie oblepia tak płuc. Wadą laktulozy i tylko w tym przegrywa z parafiną jest jej smak. Laktuloza jest cukrem i jest bardzo słodka (sama myślałam, że prędzej zacznę zwracać zanim ją wypiję i doczekam efektu;)). Parafina nie ma smaku więc na pewno pod tym względem łatwiej ją podać kotu. Jednak ta jedyna zaleta jakoś mnie nie przekonuje.

Parafinę jakieś 15 lat temu podawałyśmy z mamą małej Tośce. Wtedy to była jedyna dostępna wiedza. Płukałyśmy nią wręcz biednego kota i w końcu się doczekałyśmy informacji: kupa jest kot będzie żył o ile jelita ruszą... Ruszyły i miałyśmy przez lata wspaniałego kota. Odeszła w zeszłym roku z powodu nowotworu. To, że się udało nie znaczy jednak, że ta metoda jest najlepsza i nie mam zamiaru polecać komuś na jakimś forum: podaj parafinę, ja podałam mojemu kotu 15 lat temu i przeżył. Mogę co najwyżej napisać: sama brałam i podawałam moim kotom laktulozę i polecam ale leć do weta i dopiero gdy poleci ci parafinę powiedz, że znasz lek alternatywny bo masz wątpliwości. Do tego zachęcam. Do mówienia o tym co wiemy, w co wątpimy i do szukania innych rozwiązań... i do konsultowania zdrowia naszego kota z lekarzem, do którego mamy zaufanie a nie z osobami, które są ekspertami bo mają kota i swój wolny czas spędzają na udzielaniu rad przez internet nie widząc naszego kota i nie ponosząc żadnej odpowiedzialności za źle dobraną metodę leczenia.
Oczywiście nie mówię: nie czytać co piszą. Czytać, czytać i jeszcze raz czytać bo zawsze można się dowiedzieć czegoś nowego. Po prostu zachowajmy w tym wszystkim zdrowy rozsądek.

Tosia była kotką wyjątkową, tą najlepszą dla Franka więc pozwolę sobie na kilka jej zdjęć odkopanych w czeluściach mojego starego laptopa. Mistrzyni wielkich oczu i wiecznie zdziwionego spojrzenia.






Related Articles

1 komentarze:

  1. Dzięki za ten tekst, wreszcie odrobina rzetelnych informacji. Ja w tej chwili mimo zalecenia weterynarza, podaję mojej Małej laktulozę, zamiast parafiny. ALE. W naszym wypadku nie chodzi tylko o zaparcie, a natomiast o ewentualne zakłaczenie lub zatkanie czymś innym. I teraz zgryz: laktuloza wpływa na kał, a nie "ciała obce", czy więc to coś pomoże? I coś, czego mi brakowało: jak szybko oblepione kosmki zamierają i czy jest możliwość "wypłukania" jej z jelit? Przy doraźnym podaniu, przez dzień, dwa, żeby ewentualnego kłaczego bezoara ruszyć też jest takie niebezpieczeństwo? Boję się jej z tych wszystkich względów, ale boję się jeszcze bardziej zaszkodzić kociakowi. Przez jej podanie lub właśnie nie podanie.

    OdpowiedzUsuń

Obsługiwane przez usługę Blogger.