Zaczęło się od razu źle. O siódmej rano odebrałam telefon od opiekunki Franka, która powiedziała, że nie da rady przyjść. Pomyślałam sobie, że to koniec bo gdzie ja teraz w ciągu godziny opiekę znajdę.
Podjęłyśmy z Magdą dosyć szaloną decyzję, że mały idzie z nami i w najgorszym wypadku po rozpoczęciu szkolenia z nim wyjdę i zostawię Magdę samą.
Mój syn okazał się tego dnia moim małym bohaterem. Dzielnie wytrzymał całe szkolenie i starał się jak mógł nie przeszkadzać co dla czterolatka łatwe nie jest.
Sama zdobyłam sporo nowych informacji dzięki czemu mam nadzieję będę mogła jeszcze lepiej pomagać zwierzakom. Poznałam też kilka osób, które bardzo chciałam poznać i w poniedziałek gdy emocje opadły pojechałam z Magdą do poznańskiego schroniska dla zwierząt. Mimo smutnej funkcji tego miejsca wyszłam stamtąd pełna nadziei wiedząc, że schroniskowe koty są w tak dobrych rękach. Sama mam nadzieję będę mogła być pomocna dla tego miejsca już niedługo.
Michalinie... myślę o niej bez przerwy od wczoraj.
Dla mnie świetny pomysł zanieść takie ogłoszenie do schroniska; każdy z obsługi jeśli je zobaczy i nawet przypadkowo zobaczy na kociarni naszego kota będzie wiedział, że ktoś go szuka... mam nadzieję nie będę nigdy z takich pomysłów korzystała.
0 komentarze:
Prześlij komentarz