In

Kocięta maj/czerwiec 2014

Od trzech tygodni walczę o kociaki, które przygarnęłam. Maluchy gdy do mnie trafiły miały dwa dni i były w kiepskim stanie, około dwanaście godzin były bez jedzenia i bez ciepła; dobrze, że miały siebie to trochę się nawzajem ogrzewały albo mówiąc brutalniej wolniej stygły.
Miałam szóstkę. Borys odszedł pierwszego dnia i nic nie mogłam zrobić, po prostu nie chciał jeść i zasypiał. Bąbelka straciłam tydzień później i to już była rozpacz w domu. Kociak był silny, drugi co do wielkości w grupie i  nic nie wskazywało na to, że będzie problem. Nagle dostał biegunki i zaczął przeraźliwie płakać. Położyłam go na termoforze, zawinęłam w ciepły ręcznik, uspokoił się ale już mi się nie udało go uratować. Barbiczek jednej nocy przestał oddychać, tu mi się udało i nie wiem jakim cudem zmusiłam go do walki. Dzisiaj to fajny, duży chłopak. Słodziak był najsłabszy ale walczył. Zakatarzony, z zaropiałymi oczkami przeżył ale jednego oka nie udało się uratować, na drugie nie wiadomo czy będzie widział.
Bez problemów póki co jest Tygrys, nie zapeszam.
Pchełka; przeze mnie nazywany Daimon Frey (moja ukochana książka;)) jest walecznym malcem, który pierwszego dnia był niewiele większy od mojego kciuka i nie dawaliśmy mu szans. Jest i dogania resztę. Niestety też nie bez problemów, rodzeństwo zrobiło sobie z niego smoczek i teraz walczymy z odparzeniami na dupce.

A gdy już myślałam, że dajemy radę znalazł się u nas jednodniowy Nehemiasz i dzisiaj ma już ponad tydzień i walczy o życie, nie wiemy z weterynarzem co się dzieje ale malec nam słabnie...będę pisała więcej po weekendzie. O kciuki prosimy.

Drugi dzień u mnie w domu; jeszcze z Bąbelkiem:/
Tygrysek
Barbiczek po zakraplaniu oczek
Barbiczek i Pchełka
Nehamiesz śpiący pod Tygryskiem...
... i na Słodziaku;)
Nehemiasz dzisiaj na termoforach...






Related Articles

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Obsługiwane przez usługę Blogger.