In
Wakacje z kotem
Posted on wtorek, 27 czerwca 2017
Dzisiejszy post będzie dla mnie oczywisty. Sądzę, że dla większości z Was też ale jak to powiedział mi wczoraj mój syn: jak nie powiesz to skąd masz pewność, że wiem?;)
A więc zaczęły się wakacje i teraz pada pytanie: co z kotem? z kotami?
Często słyszę pytania o to co ja robię z moim dosyć dużym zwierzyńcem gdy wyjeżdżam bo przecież nie siedzę w domu 24 godziny na dobę 365 dni w roku i co sądzę o oddawaniu kota do hotelu.
A więc krótko: jakkolwiek dobry by to nie był hotel jestem przeciwna. Sama kiedyś taką działalność prowadziłam. Wychodziłam z założenia, że jeśli stworzę kotu domowe warunki to będzie u mnie szczęśliwie czekał na swojego człowieka. I oczywiście zdarzało się, że tak było. I czasem nadal przyjmuję moich "dawnych klientów". Chiquita, który nas regularnie odwiedza to kot, który wchodzi do mnie do domu tak jakbyśmy widzieli się wczoraj, śpi ze mną w łóżku, nie kłóci się z żadnym moim kotem, domaga się uwagi, nie traci apetytu ani chęci pogoni za wędką.
U mnie hotelowanie kota było oparte na mieszkaniu z tym kotem, nigdy nie miałam więcej niż jednego gościa w danym czasie bo uważałam, że tak zapewnię mu odpowiednią opiekę. Zdarzało się, że nasz gość zajmował osobny pokój, było też tak, że mieszkał ze mną, Frankiem i całym naszym zwierzostanem bo czuł się dobrze. Takich sytuacji było bardzo mało. Dla kota nawet najlepszy hotel to po prostu porzucenie przez opiekuna. Nie chcę Wam nawet pisać o hotelach gdzie koty siedzą i czekają na swoich ludzi w klatkach bo mam nadzieję każdy kto mnie tutaj odwiedza nie ma takich pomysłów. Koty w klatkach znam aż za dobrze ze schroniska.
Co robi kot porzucony? Po pierwsze przestaje jeść, dobrze jak w ciągu dwóch dni zacznie ale zdarza się, że nawet nie próbuje. U kotów nawet dwudniowa głodówka jest po prostu niebezpieczna.
Po drugie zaczyna chorować. Poziom stresu jest tak duży, że jeśli nasz kot kiedyś chorował np na tzw. koci katar to teraz możemy być prawie pewni, że choroba wróci.
Koty z nerwów potrafią też zaprzeć się i nie załatwiać. Dochodzi do stanów zapalnych pęcherza, nerek, a na skutek mas kałowych do poważnych problemów z jelitami i zatruć.
Jak uchronić naszego kota przed takimi koszmarnymi wakacjami?
Niektórzy zabierają kota ze sobą. Ja osobiście nie polecam. Koty nie lubią nowych miejsc. Poza tym czy jesteśmy z kotem w hotelu cały dzień czy porzucamy go w tym obcym miejscu i idziemy na plażę? Są oczywiście koty, które od najmłodszych lat jeżdżą ze swoimi opiekunami wszędzie i dają radę. Ja np zabieram mojego Jacka do rodziców. Od małego ze mną do nich jeździł, lubi jazdę pociągiem (samochód odpada) i czuje się u moich rodziców swobodnie. Dogaduje się z większością kotów mojej mamy (z Bryśkiem nie dogaduje się nikt;)). To jest Jacek a przecież poza nim mam jeszcze kilka kotów i co robię gdy co roku wyjeżdżam z moimi rodzicami? Ten post dotyczy głównie tych kotów, które nie są przyzwyczajone do opuszczania swojego domu.
Moim zdaniem najlepszą opcją jest opiekun kota przychodzący do niego do domu. Po pierwsze kot jest nadal u siebie, zna wszystkie zakamarki i skrytki, czuje się bezpiecznie. Jedyny problem z jakim będzie się musiał zmierzyć to nasza nieobecność i obecność kogoś nowego. Sama w pewnym momencie zaczęłam chodzić do moich "kocich gości" zamiast zapraszać ich do mnie i naprawdę widzę różnicę w zachowaniu tych kotów u mnie i u siebie w domu. Dobry koci opiekun to taki, który nie tylko nakarmi i posprząta kuwetę ale obejrzy kota, pobawi się z nim, wychodząc od kota będzie miał pewność, że kot jest zdrowy. Poza tym taki opiekun dostosuje się do potrzeb naszego kota czyli jeśli nasz podopieczny jest przyzwyczajony, że jedzenie zawsze dostaje o 7 rano na kuchennym blacie (znałam kiedyś taką kotkę) to możemy być pewni, że rytuał nie zostanie zachwiany pod naszą nieobecność. A rytuały dla kota to rzecz święta. Kot lubi wiedzieć, że jedzenie jest i kuweta też w jak najlepszym porządku. I lubi mieć pewność, że jak o 18 budzi się w nim lew to ktoś będzie się z nim w tym czasie w polowanie bawił. Porównywałam ostatnio ceny takich usług w Poznaniu gdzie mieszkam i przyznaję, że różnica między hotelem a opiekunem jest naprawdę niewielka lub nawet taka sama. Koci opiekun też bardziej opłaca się przy większej grupie.
Jak znaleźć takiego opiekuna: najprościej spytać rodzinę i przyjaciół. Może mamy wśród bliskich kogoś kto uwielbia naszego kota i z miłą chęcią będzie go odwiedzał? A może dziecko naszych przyjaciół szuka pracy na wakację? Oczywiście nie mam tu na myśli dzieci w wieku mojego Franka ale nastolatki często naprawdę świetnie się sprawdzają w roli opiekuna i w razie awarii po prostu biegną do mamy;) (fajnie jest to oczywiście ustalić z ową mamą wcześniej;)).
Co jeśli nie mamy nikogo bliskiego? Może mamy kogoś kto jest nam w stanie kogoś polecić? Spytajmy naszych kocich znajomych co robią z kotem gdy wyjeżdżają. Nie od dziś "reklama szeptana" jest jedną z lepszych. A jeśli nawet tu nie znajdziemy nikogo pozostaje internet i spotkanie z potencjalnym opiekunem. Zaprośmy na herbatę i po prostu zobaczmy jak reaguje na naszego kota, jak kot reaguje na niego. Może krótki wyjazd na początek? I oczywiście spisujemy umowę, dane osobowe bo w końcu zostawiamy komuś nie tylko najważniejsze zwierzę świata pod opiekę ale także klucz do naszego mieszkania. Nie słyszałam co prawda nigdy o tym by ktoś kogoś okradł zamiast karmić kota ale ostrożności nigdy za wiele. Pamiętajmy by zostawić opiekunowi pełną listę obowiązków. Nie wystarczy wszystko powiedzieć. Z doświadczenia wiem, że jak coś jest napisane to się o tym nie zapomni;) I zostawmy kontakt do naszego weterynarza i książeczkę zdrowia kota. Poinformujmy weterynarza, że wyjeżdżamy i może się zdarzyć, że z naszym dzieckiem przyjdzie ktoś inny. Jeśli mamy wyjątkowo nerwowego kota pomyślmy o preparatach, które pomogą mu przetrwać ten czas. Ja polecam Kalm Aid albo Zylkene. Oczywiście ich podawanie trzeba rozpocząć odpowiednio wcześniej i najlepiej skonsultować z weterynarzem lub behawiorystą.
Nie bójmy się powiedzieć, napisać za dużo. Naprawdę lepiej więcej niż mniej. Każda uwaga na temat zachowań naszego kota może być na wagę złota. Pamiętam jak kiedyś opiekowałam się pewnym kotem i gdy pierwszy raz do niego przyszłam nie mogłam go nigdzie znaleźć. Wiedziałam, że kot jest nieśmiały ale spanikowałam. Po pierwsze bałam się, że np uciekł opiekunom gdy wynosili bagaże do samochodu i tego nie zauważyli, że uciekł mi gdy wchodziłam (niby uważam, ale jak nie ma kota jest stres), że gdzieś utknął w domu i wisi tracąc oddech i jest już za słaby by wołać o pomoc. W pewnym momencie dostałam sms od Kasi: Kuba lubi siedzieć w kartonie w garderobie w prawym, górnym rogu szafy, niech siedzi. No i ulga. Wszyscy żyją;)
Moje koty mają swojego opiekuna, w tym roku mam nadzieję uda mi się przekonać do odwiedzin jeszcze jedną osobę. Gdy żyła Aza płaciłam za to, że ktoś u mnie po prostu mieszkał w czasie mojej nieobecności. Aza miała swoje lata i swoje nawyki, poza tym bała się burzy. Nie chciałam jej niczego komplikować. Teraz gdy wyjadę opiekunka moich kotów będzie do nich przychodziła dwa razy dziennie- taki mamy rytm dobowy z jedzeniem i kuwetami i tak będzie dla nich najwygodniej.
Jeśli stać nas na wczasy, powinno nas też być stać na odpowiednią opiekę dla naszych podopiecznych.
Na zdjęciu kot, który u mnie mieszkał przez tydzień. Kot nigdy nie był poza domem, ma 9 lat i szereg swoich domowych przyzwyczajeń. U nas mimo naszych starań cały czas pobytu spędził u Franka w szafie. Z powodu niejedzenia musiał dostać leki uspokajające i musieliśmy odwiedzić weterynarza. Jestem pewna, że gdyby był w swoim domu, moje odwiedziny nie byłyby jakąś wielką radością bo zdecydowanie boi się obcych ale na pewno mniej by się denerwował mną w swoim domu niż wszystkim nowym wokół. To mój ostatni "hotelowy gość". Po tygodniu z nim nie zaryzykuję już więcej takiego stresu zarówno mojego (patrzenie jak kot cierpi każdego dnia nie należy do przyjemności) jak i przede wszystkim kota.
Wakacje z kotem
Kot i Małgorzata
05:59
Related Articles
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Obsługiwane przez usługę Blogger.
O kurka tydzien w szafie masakra , post fajny I jak najbardziej potrzebny moje jada na RODOS ze mna a kak wyjerzdzam gdzies inndziej to dobre ciotki do nich zagladaja ;)
OdpowiedzUsuńZ wlasnego doswiadczenia wiem, ze masz racje. Mam dwa kocury i mam to szczescie w nieszczesciu ;-), ze nie mieszkamy sami,bo gdy wyjezdzamy razem, co zadko sie nam zdarza, to siostrzeniec meza jest na posterunku i nasza wspollokatorka rowniez, dla moich kotow to bardzo komfortowa sytuacja. Wiem, ze gdybym mojego Minka zostawila w jakims hotelu, to dla niego bylo by to rowne z wyrokiem smierci. Kot ten to "kot jednego pana" jest ze mna bardzo mocno zwiazany emocjonalnie i nie ubi innych ludzi, ponnadto jest bardzo nieufny i plochliwy w stosunku do obcych. Sa co prawda wyjatki i np nasza wspollokatorke zaakceptowal i polubil od pierwszego spotkania, ale siostrzeniec musial dlugo pracowac nad tym aby kot mu zaufal. Miala tez doswiadczenie z wyniesione z lecznicy w ktorej zostal na noc i odebralam go na drugi dzien wieczorem i wiem, ze nic tam nie jadl i nie pil, bo kiedy wypuscilam go z kontenerka to pierwsze dopadl miski z woda i dlugo pil, a potem tej z jedzeniem. A kiedy szlismy na kontrole, to cala droge wyl w kontenerku, na cale szczescie mamy do lecznicy okolo 7 min. Dlatego nigdy nie zostawila bym moich kotow w zadnym hotelu.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz. Ciągle słyszę od ludzi, że nie wyobrażają sobie wpuścić obcą osobę do domu bo mogą zostać okradzeni itd. Na nic argumenty, że choćby w Poznaniu mogę polecić cudowne osoby z referencjami bo to "obcy" w domu. Ja nie wyobrażam sobie mojej ekipy inaczej niż w domu i właśnie zaufana osoba, która do nich przychodzi. Cieszę się, że taką mam. Pozdrawiam serdecznie - Małgosia
Usuń